czwartek, 25 sierpnia 2016

Artykuł do rumbos

Jakiś czas temu Tini udzieliła wywiadu i zapozowała w sesji zdjęciowej dla argentyńskiego magazynu "Rumbos". Dziś przetłumaczę Wam ten bardzo obszerny artykuł. Zapraszam do dalszej części



Z okładki:


MARTINA STOESSEL
ZMIENIA SKÓRĘ
KAŻDEGO DNIA CORAZ DALEJ OD VIOLETTY
I BLIŻEJ JEJ NOWEGO ŻYCIA.


EKSKLUZYWNY WYWIAD.
Źródło wywiadu i zdjęć artykułu: *klik* *klik*



TINI STOESSEL
"TERAZ JESTEM SOBĄ, JESTEM TYM KOGO WIDZISZ"

Przez wiele lat była odziana w charakter Violetty, dzięki której osiągnęła globalny sukces. Teraz zmienia skórę i rozpoczęła swoją własną przygodę świecąc wewnętrznym blaskiem na niebie muzyką. Intymna rozmowa, między mate (red. chodzi o Yerba Mate) i gitarą, w którym Tini powie dlaczego Beyonce jest najlepsza na świecie i nie rozprasza się, kiedy poruszamy temat Lali Esposito. PRZEZ JAVIER FIPRO ZDJĘCIA FEDE LOPEZ CLARO.


Jest godzina jedenasta rano w chłodny, ale słoneczny piątek. Jest tam, zrelaksowana na krześle patrzy przez okno. Jest otoczona przez trzy osoby, które ją czeszą, malują i piją mate, podczas gdy Martina Stoessel malując usta manipuluje swoim iPadem z precyzją chirurga: Beyonce, Justin Bieber, Pharrell Williams, kilka Enrique Inglesias brzmią w pokoju...

Martina zauważyła obecność Rumbos, ciepło się uśmiechnęła, swobodnie zaprosiła, podczas gdy chwilę wcześniej śpiewała, a nawet tańczyła kilka kroków Michaela Jacksona. Wydaje koncert. To nie to. Martina oddycha muzyką. "Nie podoba ci się? A ta?", konsultuje, jednocześnie popijając mate. "Taka jestem, urodziłam się z miłością do muzyki. To jest w mojej krwi", wyjaśniła to z wytężonym spojrzeniem.
Jest bardzo aktywna. To przychodzi i odchodzi. Mówi, pyta i sprawdza kostiumy. Spaceruje wte i wewte. Zawsze ze swoim telefonem w dłoni. Traci równowagę niosąc dwie czy trzy sukienki. Robi to z entuzjazmem i hojnością, stojąc w blasku fleszy, polaroidów i filmów. Waha się trochę, prosi, aby zobaczyć, a następnie usunąć kilka zdjęć, ale tłumaczy, sprostowuje, co jej się nie podoba. Jest wystylizowana, szczupła, wygląda dobrze i jej idealnie wyrzeźbiona twarz nie może niczego pozazdrościć boginią Hollywood.

Popijając mate, siada do rozmowy z Rumbos i przegląda kilka egzemplarzy. "To jest China Suarez? Bogini, jest najpiękniejsza na świecie, prawda? Czy to nie jest bomba? Uwielbiam, jestem fanką Chiny, kocham jej piękno. Spójrz na to... na tą twarz, te oczy". Przeglądając kolejny numer: "A ona? To Celeste Cid? Jaka powabna!", wykrzykuje podziw i jest trochę zaskoczona porównaniem. "Mam się zmieścić między nimi?"
Jak ważny jest dla ciebie wygląd?

Bardzo ważny. Zawsze o siebie dbam, naturalnie. Nawilżam skórę, lubię kremy, podobnie jak z włosami, staram dać im wszystko, czego potrzebują. Uważam, że wygląd zależy od nas i powinniśmy o niego dbać.

Siłownia?

Wiesz, że nigdy nie byłam na siłowni? Nigdy nie przechodziłam na dietę, bo tego nie potrzebowałam. Koncerty mi wystarczają, żeby zachować odpowiednią sylwetkę. Zastawiałam się nad śpiewaniem i tańczeniem w takich strojach jak Madonna, ale najpierw muszę poćwiczyć, huh.

Przyjechałaś z gitarą. Umiesz grać?

Uczę się, myślę, że każdy śpiewak powinien umieć grać na gitarze, czy fortepianie, to bardzo ważne do komponowania, ale jeszcze wiele muszę się nauczyć. Oczywiście nie jestem profesjonalnym muzykiem, ale na szczęście zawsze mam przy sobie Pancho, mojego najlepszego przyjaciela, świetnego muzyka, który mnie uczy i zawsze wspiera.

Marzyłaś o byciu piosenkarką?

Moje marzenie powoli zaczęło spełniać się przy pomocy wielu ludzi... Ponadto, dyscyplina i wytrwałość profesjonalistów zachęcają uczniów, aby chcieli naraz śpiewać i biegać, lub śpiewać i za razem grać na gitarze czy fortepianie.
Pomijając karierę, zwracasz uwagę na bardziej doświadczonych kolegów z branży?

Bardzo inspiruje mnie Beyonce. Ta kobieta mnie zahipnotyzowała i wzięła w niewolę, jest dla mnie odniesieniem. Nie kopiuję jej, ale jest moim wzorem. Oglądam jej filmy zza kulis pracy i podziwiam to, co robi. Oglądając ją, chcę z siebie dać jeszcze więcej.

Jeszcze nie masz pełnego brzucha po spełnieniu marzeń?

Wiesz, jak to jest. Im więcej udało ci się osiągnąć, tym więcej pragniesz. To straszne, bo nie masz czasu na odpoczynek, to niekomfortowe... Uważasz, że możesz osiągnąć jeszcze więcej. Pamiętaj, że nie chcę żeby to zabrzmiało arogancko z mojej strony, ani nie chcę być najlepsza na świecie. Nie! Robię to dla siebie, dążę do celów, obiektyw. To cała ja, jestem metodyczna, rygorystyczna i zawsze mam oczy szeroko otwarte.

Jaką przyszłość przed sobą widzisz?

Widocznie Martina, teraz żegna się z Violettą, to coś, co dało mi wszystko i więcej. Ale już nie jestem z Disneyem, jestem bardziej samodzielna, działam dla siebie, a wy przyszliście do mnie przeprowadzić wywiad. Jestem tym, kogo widzisz. Martina Stoessel. Z tą twarzą, figurą, w tym opakowaniu. Zakończyła się ta era "made in...". To było wspaniałe pięć lat, ale teraz muszę to wszystko "wymyślić" (otwarte dłonie, gesty, pod tytułem nowy etap). Teraz chcę, abyście mnie poznali, Martinę. Uwielbiam być sobą, mieć własne zdanie, komponować, śpiewać...

Co chcesz przez to powiedzieć?

Dobrze, ciągle coś przekładam, przygotowuję i to nie jest łatwe. Jesteśmy w tej branży wiele lat, ciągle tak samo, to dobre, ale nie chcę tego... Muszę znaleźć coś, co mnie odróżnia, muszę zrobić coś własnego.

A nie wszystko zostało wymyślone?

Nieee! Istnieje wiele nieodkrytych rzeczy. Chcę wierzyć, że można zrobić coś innego. To mój cel, jak wspomniałam wcześniej.

Jesteś pod presją?

Jest, ale lubię tę presję. Jest mile widziana. Ponieważ jest to sposób, żeby zmusić mnie do kontynuowania nauki, poznawania i poprawy. Presja dobrze mi robi, pobudza. A tam, w ciągłym poszukiwaniu, w potrzebie czegoś więcej, powraca Violetta, postać, która mnie podniosła, ukształtowała i dała szansę na życiowy sukces.

Co byłoby bez Violetty?

Byłabym piosenkarką, na pewno, ale trochę inną... Inną, mniej profesjonalną, mniej wymagającą, może... Oczywiście moi rodzice zachęcali mnie do nauki, ale to Violetta mnie uformowała osobę i profesjonalistkę, pomogła mi nauczyć się lepiej mówić, unikając złych słów, wyrażać siebie bardziej poprawnie... Uff, Violetta była kluczem dla mnie i dla setek tysięcy ludzi, którzy podążali za jej charakterem i uważają za wzór.

Znany producent Daniel Grinbank zaskoczył nas wszystkich, kiedy powiedział, że Violetta przebiła The Rolling Stones w Europie...

Mocne, nie? Tak, tak, słyszałam go i to on zmusił mnie do opieki nad sukcesem Violetty w Europie, gdzie zdobyła wielką popularność. Nie wiem, trudno zdać sobie z tego sprawę...

Lubisz być rozpoznawalna w obcych krajach?

Nie, w ogóle. Nie lubię chodzić w tłumie. Poruszam się cicho, nie muszę być z ochroną. Ale wracając do Europy, muszę mieć całą ekipę...

Przeszkadza ci to zwracanie uwagi?
W ogóle mnie to nie bawi. Denerwuje mnie taka uwaga, to nie ma nic wspólnego ze mną. Jestem osobą, która woli pozostać niezauważona... Być z rodziną, spokojna, ubrana w jeansy i trampki.


Ile razy odbierałaś siebie jako artystkę w sukcesie Violetty?

Nie mogę powiedzieć, nie mam pojęcia, na prawdę nie wiem... Mówiąc o serialu Disneya nie mogę przypisywać sobie zasług, bo to była postać, nie było Martiny.

Pamiętasz siebie jako dziewczynkę w tym sukcesie?

Będą dziewczynką byłam ogromnie nieświadoma i naiwna.

Jesteś dumna, że byłaś dziewczyną Disneya?

Absolutnie. Nie wstydzę się tego. Mogłabyś umrzeć, będąc częścią Disneya.

Nie buntujesz się?

Wcale. To, że nie jestem już częścią Disneya, nie znaczy, że pokażę swój bunt... Nie. Jestem szczęśliwa i bardzo wdzięczna Disneyowi.

Nie czujesz się teraz jakby opuszczona?

Chyba tak. Prawda jest taka, że to już przeminęło, teraz jestem sobą...

Bardziej wolna...

To prawda. Ale czasami mylę tą wolność. Wiem, że to są pierwsze kroki, ale mam zaufanie do siebie... Ale czasem pojawia się strach i niepewność.

Jakieś obawy?

Czy ludziom podoba się moja muzyka, nic więcej...

Nie wierzysz w Tini?

Bóg chce, żeby wszystko było dobrze, ale muszę pamiętać, że to się kiedyś skończy.

Boisz się, że ci się nie powiedzie?

Tak.

Może ci się nie udać?

Mam nadzieję, że nie. Nie, nie, nie, to nie tak. Ale trzeba być przygotowanym na wszystko...

Nie mówił tego twój tata?

Tak, on często to mówi. Ten wyścig nie ostrzega, kiedy się kończy. Jednego dnia jesteś, drugiego cię nie ma.

To zdradzieckie?

Takie są zasady. Jednego dnia jesteś, drugiego nie istniejesz.

Przestajesz istnieć... Jesteś w stanie to sobie wyobrazić?

Nie chcę, nie mam odwagi. Jestem na początku etapu mojego albumu, chcę znać opinię innych, ale to jest trudne. Muszę pracować również dla innej publiki.

Jakiej publiki?

Nowej, coraz więcej dzieci nie mogą uwierzyć w to, że mnie słuchają, fani, którzy dorastali ze mną, mają teraz po dwadzieścia lat... Muszę dotrzeć też do innych uszu, ludzi mających po trzydzieści lat... Chcę iść w tym kierunku i skupić się na sobie. I czuję, że mogę to zrobić.

I walczyć z uprzedzeniami...

Tak, one będą zawsze. Co mogę zrobić?

Nic?

Zawsze będę dziewczyną Disneya. Ale pokażę moją dojrzałość.

Mówiąc o rzeczywistości. Śledzisz co się dzieje w twoim kraju, w polityce, w gospodarstwie?

Bardzo się staram, oglądam wiadomości, słucham taty... Nie mówię o polityce, ale zdaję sobie sprawę z tego, co dzieje się w moim kraju i bardzo mi z tym źle.

Z czym ci źle?

Z Argentyńczykami i wszystkimi rzeczami, które robimy. Widzę to.

Widzisz?

Tak, widzę swoje przyjaciółki, ich rodziny ze współpracownikami. I widzę, że to trudne, że społeczeństwo jest trudne. Powoli tracę wiarę w Argentyńczyków, jesteśmy tak podzieleni... Widzę, że to się dzieje, ale nie tracę wiary w przyszłość.

Przerwaliśmy rozmowę i Tini spojrzała na zegarek. Musi spakować walizkę, bo jedzie na kilka dni do Cariló. Wypija ostatni łyk mate, bardzo słodkiej, a przed odejściem bierze za ramię reportera: "Długo rozmawiamy, prawda? O czym my tyle rozmawiamy? Boję się... Trzymaj mnie, chodź, proszę".

TINI KONTRA LALI: KTO JEST KRÓLOWĄ POPU?

Czy naprawdę istnieje jakiś rodzaj rywalizacji między tobą i Lali Espósito, dwiema boginiami popu?

(Śmiech). Nie ma żadnej rywalizacji, myślę, że to problem fanów, którzy nas porównują i szukają haczyka. Z Lali wszystko jest w porządku, ja osobiście nie mam do niej żadnego problemu. Bynajmniej ja. Wszystko między nami dobrze. Nie wiem, co oni chcą zobaczyć lub usłyszeć. Zawsze odpowiadam to samo. Nie było, nie ma i nie będzie moich problemów z Lali Espósito. Nie jestem taka...

Na przykład?

Sprawiająca problemy... Lali i ja jesteśmy znajomymi, ale każda wykonuje swoje obowiązki, jesteśmy różne i to wspaniałe, że każdy ma swój styl i sposób bycia... A przy tym obie robimy to co kochamy, i wychodzi nam to dobrze.

Słyszałaś muzykę Lali?

Tak, oczywiście, nie chwalę jej dla bezpieczeństwa... Ponadto, muzycy, którzy z nią pracowali byli też ze mną w trasie, bardzo ich kocham.

W przyszłości będziecie dzielić scenę...

(śmieje się trochę nieswojo, jest ostrożna, żeby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego) Wyobrażasz to sobie? Życzę jej jak najlepiej.

Moim zdaniem wywiad był fantastyczny, dobrze się go czyta i trochę się z niego dowiedzieliśmy.
Jak go oceniacie? Co Wam się spodobało, a co nie?
+Komentarze baaardzo miło widziane, bo to bardzo długi artykuł i niełatwe tłumaczenie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz